Starosłowiański Masaż Brzucha uratował moje życie, „Szaman” 2016, nr 11/2016

Starosłowiański Masaż Brzucha uratował moje życie

 

Perspektywy dnia dzisiejszego, lata 2014 i 2015 pokazują mi się w sposób wręcz symboliczny. Po pierwsze, dlatego, że na bazie kilku książek i metod, udało mi się zbudować dla mnie samego sposób na niepokoje i lęki, które męczyły mnie od początku życia. Zacząłem odzyskiwać kontrolę nad swoją psychiką, co osobiście dla mnie było bardzo ważne. Po drugie dlatego, że spełniło się moje ciche marzenie - wyjazd na Ukrainę. Nie jestem z Ukrainą związany sentymentalnie. Moi rodzice nie pochodzą z Kresów, ale zawsze była we mnie mała tęsknota, aby poznać ten kraj. Jako wykładowca Mikrokinezyterapii dostałem propozycję uczenia tej metody ukraińskich lekarzy w Kijowie, a niedługo również we Lwowie i Truskawcu. Po trzecie, w krótkim czasie udało mi się poznać kilku bardzo interesujących i wpływowych na Ukrainie ludzi. Z początku było we mnie naiwne przekonanie, że jadę, aby nieść „kaganek oświaty". Bo to JA miałem uczyć. Jednak życie szybko nauczyło mnie pokory. Okazało się, że za naszą wschodnią granicą, w ogromnie trudnych warunkach żyją bardzo inteligentni ludzie, od których to właśnie ja zacząłem się uczyć nowych technik i metod. W trakcie jednego z kursów Mikrokinezyterapii, ukraiński lekarz postawił diagnozę mojego zdrowia na podstawie kilku ucisków, wykonanych na moim

brzuchu. Powiedział mi, że mam zbyt wysokie ciśnienie, że zaczynają mi wysiadać nerki, a pęcherzyk żółciowy jest na dobrej drodze do zabiegu operacyjnego. Dokładnie opisałem to w książce „Starosłowiański Masaż Brzucha - terapia wisceralna”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa KOS.

 

 

Nie było wtedy ze mną dobrze, a ja konsekwentnie chowałem głowę w piasek i udawałem, że nic groźnego się nie dzieje. Poprosiłem lekarza o przeprowadzenie terapii wisceralnej zwanej na Ukrainie Starosłowiańskim Masażem Brzucha. W ciągu trzech dni przeszedłem trzy zabiegi. Do tego, zgodnie z zaleceniem, wypiłem olej z rycyny dla oczyszczenia jelita cienkiego i grubego. Efekt był zdumiewający! Zdecydowana większość problemów utrudniających mi życie ustąpiła niemal natychmiast. Technika ta oczarowała mnie! Dlatego, zacząłem zgłębiać jej tajniki u Nikołaja Nasikowskiego w Kijowie. Postanowiłem również napisać książkę o tej metodzie, aby podzielić się z innymi swoimi myślami, wiedzą i cząstką siebie. Na Ukrainie poznałem między innymi profesora Łukjana Andrijuka z Uniwersytetu Medycznego we Lwowie. Jest on szefem Katedry Rehabilitacji i Medycyny Alternatywnej. W katedrze tej uczy się lekarzy na studiach podyplomowych 28. rodzajów metod leczenia naturalnego. To było dla mnie zdumiewające! Profesor medycyny, neurochirurg z potężnym dorobkiem naukowym mówił mi, że na początku choroby, należy leczyć pacjenta metodami niechemicznymi, bo są tańsze i nie obciążają organizmu skutkami ubocznymi. Dopiero kiedy one nie skutkują lub gdy pacjent jest w złym stanie, należy sięgnąć po lekarstwa. Nie ukrywam, że mnie to zdziwiło. Zacząłem kontynuować naukę Starosłowiańskiego Masażu Brzucha (terapia wisceralna)). Profesor Łukjan Andrijuk zapalił we mnie pasję nauki. Rozpoczęliśmy współpracę i mam głęboką nadzieję, że nie skończy się ona zbyt szybko. Przede mną jeszcze tyle do poznania...

 

W poprzednim numerze Szamana opisałem metodę działania terapii wisceralnej. Dodam, że technik tej metody można nauczyć się na własne potrzeby i na potrzeby własnej rodziny (minimum kilkanaście zabiegów wykonanych na sobie), czytając książkę „Starosłowiański Masaż Brzucha – terapia wisceralna”. Należy jednak przeczytać ją bardzo uważnie - kilka razy. Bardzo poważnie należy wziąć sobie do serca wszelkie przeciwwskazania i ściśle stosować do wszystkich zaleceń w niej opisanych. Natomiast ludziom bez specjalistycznego wykształcenia, z bardzo wielu powodów nie polecam wykonywania tej formy masażu na innych. Piekło wybrukowane jest głowami tych którzy chcieli dobrze, tylko „coś tam” się nie udało.